22 czerwca 2017

O Tacie i Tacie


Czwartkowe przedpołudnie kołysze się dziś w rytmie starych przebojów, które przenoszą mnie w czasie. Zamiast czerwca 2017' celuję w lata 60. Beatlesi i spółka przygrywają nam do pierwszych zabaw tego dnia. Domini tańczy i śpiewa, a jego: "na na na" rysuje się moim uśmiechem. Jest nam tak dobrze, że nawet upał (za którym nie przepadam) nie przeszkadza... Mamy w planach pyszny obiad (może ktoś wpadnie na zapiekankę z warzywami i beszamelem?) i wyjście na spacer tropem słupskich murali. Zobaczymy czy się uda, bo równie kusząco brzmi opcja pikniku na działce, tym bardziej, że słój wody arbuzowo-limonkowej już się pyszni na kuchennym barze ;)

Za moment, mgnienie oka  - przyjdzie Dzień Taty. Dzień wszystkich ojców. Tych, którzy angażują się w życie swoich dzieci i tych, którzy aktywni wychowawczo są tylko od święta. Dzień, który skłania do wielu przemyśleń, ale dziś nie będę skupiała się na sprawach teoretycznych, bo wciąż aktualny jest jeden z najpopularniejszych postów na moim blogu Post o ojcostwie, czyli mama może odpocząć. Dziś natomiast chcę Wam opowiedzieć o dwóch najfajniejszych mężczyznach, których znam, a którzy są ojcami. I idę o zakład, że wiecie kogo mogę mieć na myśli ;)

 

Mój Tata


Tatuś, inaczej nie potrafię Go nazywać. Najwspanialszy, najmilszy i najmądrzejszy Człowiek, jakiego znam. Nauczył mnie wielu rzeczy, pokazywał mi świat, czytał bajki, gdy byłam mała i miał tyle cierpliwości, gdy zadawałam miliony pytań, co nikt inny. Zaraził mnie miłością do przyrody; doceniania tego, co nas otacza. Otworzył mi oczy na piękno tego świata i pozwolił zrozumieć jego wartość. Rozpieszczał i rozpuszczał, ale zawsze był przy mnie i to do Niego biegałam z każdym, nawet najmniejszym kłopotem. Jestem typową córeczką tatusia i jest mi z tym idealnie, bo wiem, że gdy zajdzie potrzeba - Tata zawsze mi pomoże, zawsze wesprze, zawsze przy mnie będzie, tak jak ja zawsze będę dla Niego. To na Jego zdaniu zawsze zależy mi najbardziej, to Jego rady (nawet te niewygodne) najczęściej ratują mnie przed popełnieniem niepotrzebnych błędów. To wreszcie On jest dla mnie wzorem człowieka: wyrazisty, charakterny i uczciwy. Człowiek, który nie udaje. To co ma zawdzięcza swojej pracy. Cenię w Nim naprawdę wszystko. Cenię każdą chwilę, którą możemy spędzić razem. I powiem Wam, że nie potrafię słowami ująć tego, jak bardzo się cieszę że to właśnie On jest moim Tatą, Tatusiem. I choć zbliżam się do 30. nie mam zamiaru nazywać Taty inaczej. Nie wyrosnę nigdy z uwielbiania Go! Bo jest najlepszym Tatą na świecie!

Mój Mąż


Sław to moje przeciwieństwo. I dopełnienie. Jesteśmy jak ogień i woda. On wnosi spokój tam, gdzie ja czuję się niepewnie. A z drugiej strony skłania mnie do podejmowania wyzwań, na które sama bym się nie zdecydowała. I nie wyobrażam sobie, że nasz Syn mógłby mieć innego ojca. Bo Sław to tata absolutnie Dominikowi oddany. Od samego początku, kiedy tylko dowiedzieliśmy się, że zostaniemy rodzicami - byliśmy w tym razem. Może kompletowanie wyprawki dla Niego było mnie ekscytujące, ale... to tyle. Cała resztę przeżywał równie mocno, jak ja. I dziś jest dla Dominiego zawsze: zabawia go, czyta mu książeczki, zabiera na spacery. Potrafi go wykąpać, przebrać, przewinąć. Tak samo jak ja. Nie uchyla się od obowiązków. Nie miga od spędzania z Małym czasu. W chwili, kiedy Dominik przyszedł na świat, a On trzymał go w ramionach - zobaczyłam w jego oczach miłość i dumę, radość i odpowiedzialność. Dominik wyzwolił w Sławie takie pokłady troski i czułości, których nikt by się nie spodziewał. A ja? Pasjami mogę podglądać moich Chłopców. Widzieć błysk w oczach Synka, gdy Mąż wraca do domu. I odwrotnie. Postawa Sława sprawia, że jesteśmy partnerami, a nasze dziecko - ma rodzinę, w której szacunek i miłość są podstawą, nawet gdy coś nas poróżni, gdy mamy odmienne zdanie. Sław to najlepszy Tata Dominika na świecie! I tego będziemy się trzymać :)


I tak już zupełnie na koniec pomyślałam sobie, że lubię te wszystkie wyjątkowe dni, święta. Nie ważne, czy Walentynki, Dzień Babci, Dziadka, Mamy, Taty. Nie chodzi wszak o to, by tylko raz do roku uczcić ważnych ludzi z naszego życia, bo nie tędy droga. Chodzi o to, że tego jednego jedynego szczególnego dnia mamy okazję przygotować coś specjalnego! I wcale nie trzeba budować sztucznego popytu na kupne duperele z napisem: "Happy ... Day". Naprawdę, jest milion innych sposób na wspólne celebrowanie chwili: od samodzielnie przygotowanego tortu po... zwykły spacer dawno nie odwiedzanymi dróżkami. Kalendarzowy wyznacznik to ledwie sygnał, bodziec, który zapowiada pojawienie się kolejnej okazji do bycia razem. Więc warto z niej skorzystać :)

A Wy? Świętujecie Dzień Taty? Szykujecie jakieś niespodzianki dla Waszych rodzicieli? Jeśli tak - dajcie znać w komentarzu, bo jestem bardzo ciekawa :)


Życzę Wam pięknego czwartku!
Niech niebo rozbłękitnia się serdecznie!



Brak komentarzy

Prześlij komentarz