19 maja 2017

12 hitów z naszej wyprawki!


Mówią, że kwiecień jest kapryśny, a tu proszę: majowe gradobicie, a po nim - godzinne gapienie się na prószący z nieba śnieg... Domini przykleja się do szyby i znika! Dosłownie nie mam dziecka w domu. Przycupnął na czerwonych poduchach pod oknem i zabawnie łapie białe okruchy. Obok niego stos książeczek czeka na chwile lektury (i konsumpcji, ale to wiecie, norma). Taki zwyczajny fragment dnia. Cichy poranek zmierza w stronę południa, południe zapowiada się i pachnie zupą kalafiorową i obietnicą grzanek z gruszką i niebieskim serem (spróbujcie kiedyś! Smakują nieziemsko!). Cichy poranek to posmak pierwszej tego dnia kawy, tej najbardziej wyczekiwanej, tej niezbędnej. Wydaje mi się, że do perfekcji opanowałam przeciąganie strun chwil wyciszenia, chwil, kiedy myśli powoli układają się w ciągi tego, co jest, co trzeba, co za moment.

Świat pełen jest wyzwań! Mój też :) Ostatnio biorę się za rogi z kilkoma sprawami. Obiecuję Wam 3 bardzo ważne posty. Być może niedługo (a na pewno za jakiś czas) opowiem Wam o pewnej konferencji dla blogerek i blogerów, która się będzie działa w kwietniu przyszłego roku w moim ukochanym Poznaniu :) Mam też zaległe dwie akcje, których idea bardzo mi się podoba, tylko nie miałam czasu, by się nimi z Wami podzielić, a nie potrafiłam zrezygnować z napisania o pierwszych urodzinach Dominika: KLIK. A dzisiaj obiecałam przyjaciółce, która spodziewa się pierwszego dziecka (Jurku, czekamy na Ciebie!), że po dwunastu miesiącach bycia mamą - sporządzę listę moich dwunastu hitów rodzicielskich z zakresu wyprawki :) Bo wiecie, nie sztuką jest przeglądać strony sklepów on-line, przeładowane cudnymi, słodkimi k o n i e c z n i e m u s i s z m n i e m i e c i a m i. Internet puchnie coraz to nowszymi propozycjami dla przyszłych rodziców: sprzęty, gadżety, ubranka, akcesoria do jedzenie, pojenia, przewijania, kąpania. I można zwariować :) I czasem kupujemy wszystko, byleby miało motyw ślicznego wielorybka, a później okazuje się... że zupełnie z tego nie korzystamy :)


W związku z tym, że zupełnie niedawno stworzyłam listę 11 powodów: KLIK, które sprawiają, że bycie mamą wiosną jest cudowne (nie, żeby nie było cudowne przez resztę pór roku), postanowiłam, że stworzę listę 12 hitów wyprawkowych, które się u nas sprawdziły. Ale, najpierw dwie uwagi: to nie jest post sponsorowany :) I jeszcze - nie będę Wam pisać o ubrankach, ich ilościach, skupię się na tym, co pomogło mi ogarniać naszą codzienność, by komfortowo czuł się Dominik, i by nam było łatwiej, a zatem...

12 hitów z naszej wyprawki:

        przewijak! - mój numer 1, o którym większość osób mówiła, że to niepotrzebne, zagraca przestrzeń, i właściwie, to dziecko można przewinąć wszędzie... A dla mnie - wybawienie! Najważniejszy przyjaciel mojego kręgosłupa na początku, a do tego - Dominik uwielbiał na nim leżeć i przyglądać się - hitowi nr 2 :)

         mobil z żurawiami origami, czyli jedyna słuszna opcja dla karuzeli nad łóżeczkiem. Nasz mobil to dzieło Sabandoo i powiem Wam, że jest wspaniały! Mamy go praktycznie od samego początku i to najwspanialsza zabawka przyciągająca spojrzenie mojego Synka (wbrew temu, co mówili/ pisali o książeczkach i kartach kontrastowych, na które Domini zupełnie nie reagował). Mobil ten ma dwie dodatkowe zalety, które doceni każdy rodzic - nie gra i nie świeci, a tym samym nie działa na rodzicielskie nerwy i... pięknie wygląda! Naprawdę prezentuje się niesamowicie, lekko rozkołysany nawet najmniejszym podmuchem powietrza.

        podkłady jednorazowe! - nie prześcieradełka na przewijak, nie przenośne maty, które zabieramy w torbie spacerowej, ale właśnie podkłady jednorazowe były strzałem w dziesiątkę: miękka powierzchnia, która nie podrażniała skóry Małego, niewielkie rozmiary i fakt, że nie trzeba ich prać (a przecież na początku pierze się wszystko, od rana do nocy)!

        projektor na ramę łóżeczka, lub jakikolwiek, który Wam się spodoba :) Wirujące gwiazdki, delikatnie zmieniające się światło, opcja lampki nocnej to pewniki, dzięki którym pokochacie ten gadżet, tak, jak pokocha go Wasze dziecko :) Domini uwielbia swój projektor o kształcie kuli, którym czasem bawi się jak piłką, w którym sam potrafi  (chyba od 7 miesiąca) włączać spokojne melodyjki i który nie raz pomagał nam podczas wieczorowego wydłużonego usypiania.

        pianinko! - tak, plastikowe i grające, a do tego ze światełkami :) Miałam nie dawać Dominikowi tego typu zabawek, a przynajmniej ograniczać ich ilość, ale... bez tego pianinka nie przetrwalibyśmy 10 dni w szpitalu, które przytrafiły się nam, gdy Dominik miał 3 miesiące. Nie dość, że Małego fascynowały dźwięki, to dużo łatwiej było skłonić go do leżenia na brzuszku, a ja miałam 5 minut na to, by sobie kawę zaparzyć. Od tamtego czasu jest to ukochana zabawka mojego Synka, z którą wita się zawsze po powrocie od dziadków, którą tuli i głaszcze :)

        nosidło/ chusta - choć nasze początki nie były łatwe, bo pierwsze nosidło rozpadło się, gdy Dominik w nim spał, a ja wychodziłam akurat na zakupy i na długi czas zniechęciło to mnie i Sława do noszenia Małego inaczej niż na rękach... Ale nadszedł moment, gdy trzeba było się przełamać, bo spacerówka na plaży sprawdza się średnio, zwłaszcza, gdy zejście na tą plażę to wiele, wiele schodów w dół, a dziecko przecież rośnie i przybiera na wadze :) Mamy więc nowe nosidło, które sprawdziło się już znakomicie i bez którego nie wyobrażam sobie naszych rodzinnych wypraw nadmorskich!

        otulacze - najważniejsi pomocnicy na wstępie, kiedy noworodek ma problem z zasypianiem. Był taki moment, gdzieś w drugim miesiącu życia Dominiego, że nie wiedzieliśmy już co robić, by usnął. Zabawa trwała o 19, kiedy wykąpany i pachnący niemowlaczek zaczynał robić sobie z nas... jaja :) My go kołysaliśmy, śpiewaliśmy usypianki, wymienialiśmy się co pół godziny - a On nic - patrzył na nas tymi swoimi niebieskimi oczyma i totalnie nie pojmował, że pora spać. I tak cyrk trwał do 23, aż wreszcie padł, po kolejnym cyklu lulania, śpiewania i karmienia. Wytrzymaliśmy tydzień. Wypróbowaliśmy część metod, jakie polecał internet, a i tak nie było efektu, dopiero pierwsza próba otulenia dała efekt: natychmiastowy! Magia! Dlatego polecam Wam z czystego serca :)

        mata piankowa - nie od dziś wiadomo, że taka mata pomaga małemu człowiekowi prawidłowo się rozwijać. Żadne tam leżaczki, bujaczki, długie zabawy na materacu, ale właśnie podłoga, delikatnie ocieplona puzzlami,  stanowi najbezpieczniejsze (według fizjoterapeutów, a ja się z nimi kłócić nie zamierzam) podłoże dla niemowlaka, który trenuje swoje codzienne wygibasy. My mieliśmy matę Skip Hop i sprawdziła nam się super. Zdjęliśmy ją na krótko przed pierwszymi urodzinami Dominika, kiedy zaczynał chodzić i zwyczajnie sam zajmował się jej demontażem (a mi nie chciało się składać jej po raz setny z rzędu) :)

        książeczki dla dzieci - pozycja obowiązkowa na mojej liście, bo dzięki niej mam zazwyczaj rano godzinę dla siebie (czyt. godzinę snu), gdy Domini włożony do łóżeczka przegląda swoją biblioteczkę :) Zazwyczaj wykładam mu około 5 książeczek na raz, bo zauważyłam, że lubi, kiedy książeczek jej więcej i ma w czym wybierać. Kartkuje, ogląda, czasem mruczy kołysankę o kotkach, no i oczywiście konsumuje dziecięce lektury o usztywnionych stronicach. Pisałam już Wam, że Dominik bardzo długo nie reagował na książeczki i karty kontrastowe. Zmieniło się to około 8 miesiąca, kiedy zwyczajnie opanował trzymanie i przewracanie stron. Nasze ulubione serie to: Historyjki dla maluchów (Olesiejuk), Rosnę i poznaję (Zielona Sowa), Moje pierwsze` (Wilga), Czarne czy białe (Olesiejuk) oraz Przesuń paluszkiem (Wilga) :)

        piłka gimnastyczna dla mamy - uwielbiamy oboje się na niej kołysać i bujać. Chyba od zawsze! Mały wtula się we mnie lub też siada na moich kolanach i skaczemy! Kolejną zaletą piłki jest fakt, że można nią turlać po podłodze, stanowi pierwszą perkusję, zadziwia, gdy spuszczam z niej powietrze, a później pompuje! To zdecydowanie wspaniała zabawka, a do tego łączy się z kolejnym punktem...

        pompka do piłki gimnastycznej! - u nas ukochana zabawka, nieodłączny towarzysz od rana do nocy mojego Syna. Dominik spałby z nią, nieraz usiłował zabrać pompkę do kąpieli, a w torbie na wyjście pakujemy ją jako pierwszą! Domini najpierw się jej bał, nieśmiało brał do rąk, ale powietrze, które się z niej wydobywało bardzo szybko zaczęło go interesować :) Chodzi więc i pompuje, gryzie końcówkę i generalnie mamy ubaw :) Jest to zabawka z cyklu nie-zabawek, czyli przedmiotów, które dziecko kocha!

        intuicja własna, bez niej ani rusz! Nie dajcie sobie wmówić, że ktoś wie lepiej, czego potrzebuje Wasze dziecko! To Wy znacie swojego malucha, jego przyzwyczajenia, jego preferencje. To Wy wiecie, kiedy Wasze dziecko będzie chodziło spać, jak je będziecie karmić. Jasne, czasem trzeba wesprzeć się dobrą radą. Czasem należy dopytać i upewnić się, choćby u pediatry czy położnej środowiskowej, ale... wszystko z głową. Nie ma musu, nie ma jednego schematu na wychowanie szczęśliwego, zdrowego dziecka. Ale obserwowanie, odpowiadanie na sygnały dawane przez malucha i morze miłości (wsparte oceanem cierpliwości), to zdecydowanie sprzymierzeńcy wszystkich rodziców :)

I tak oto skończyłam pisanie tego posta dziś, 19 maja, po dziesięciu dniach przerwy :)  Dziesięciu długich dniach, podczas których mieliśmy nalot gości, wyjechaliśmy do moich rodziców świętować urodziny Dominika i zdążyliśmy wrócić. Chorzy. Cała nasza trójka złapała jakiegoś wirusa. Na szczęście Chłopakom odpuścił on w miarę łagodnie, tylko mnie trzyma już piąty dzień z rzędu, oczy mi łzawią, od kaszlu boli wszystko, ale... idzie ku lepszemu!




Pogoda jest cudowna, więc mimo wszystko wychodzimy do parku, Domini eksploruje trawniki i zapoznaje się ze smakiem stokrotek. Krótkie spodenki, bluzka bez rękawów i sandałki to nasz znak rozpoznawczy (niech Was nie zmylą zdjęcia, zrobione przy niższych temperaturach, prawie wieczorową porą, gdy środek na komary się nie sprawdził) :) Słońce wdziera się witaminą D do mojego umysłu, niosąc obietnicę wieczornego wypadu do Ustki. Zestaw plażowy tylko czeka na wypróbowanie, a tymczasem... ktoś drzemie, ktoś inny już dawno w pracy, a ja tu sobie grzecznie piszę, korzystając z chwili ciszy i spokoju :) Jest coś tak wybornego w tym czasie, że zachwycam się nim do upadłego. Przynudnawa sielanka mająca posmak ciepłej kawy i ciasta drożdżowego z rabarbarem, z widokiem gołych stópek, które Domini rozrzucił na prześcieradle niedbale, z muzyką, którą od wczoraj kołysze moje myśli, bo wiecie...


Trzymajcie się majowo!
Pięknego piątku!



Ps. Czy też czekacie na nowy sezon Twin Peaks tak niecierpliwie, jak Sław i ja? Jeszcze 3 dni!!! Będzie się działo :)))

Brak komentarzy

Prześlij komentarz