28 czerwca 2017

Odrobina miłości...


Tamtej soboty było pięknie! Słońce idealnie wpisywało się w nasze lekko podenerwowane nastroje, a ja w duchu czekałam na deszcz. Na te kilka kropel, które uspokoją trzęsienie ziemi pod moim stopami - przysięgłabym, że odczuwałam ruchy tektoniczne! Wyraźnie brakowało mi dżdżu, a prognozy pogody wcale go nie przewidywały... A jednak, tuż przed wyjściem do kościoła pierwsze zimne strużki spłynęły po moich ramionach, a ja czułam, że teraz będzie już tylko pięknie! Kiedy wsiadaliśmy do samochodu asystowały nam parasole, a my wiedzieliśmy, że za moment powiemy sobie TAK. Po 8 latach razem. Na zawsze. Mieliśmy przecież siebie, nasze rodziny i przyjaciół. I dobrą wróżbę z nieba!

Wczoraj minęły 2 lata od naszego ślubu. Dwa lata wzajemnego dopasowywania się, pokonywania trudności i dzielenia radości. Dwa zwykłe lata, żadnych rewolucji. A ukoronowaniem naszego małżeństwa jest pojawienie się na świecie Dominika. W zeszłym roku świętowaliśmy rocznicę z naszym niespełna dwumiesięcznym Chłopcem. W tym - Domini biega, wspina się, otwiera wszystko i zna już każdy zakamarek naszego mieszkania. Jest więc zupełnie inaczej. A do tego... wczoraj uknuliśmy plan, jak spędzimy naszą rocznicę w przyszłym roku :)


I tak sobie myślę, że dzisiejszy post to krótka refleksja na temat miłości: warto o nią walczyć, warto w nią wierzyć. Związek to nie zadanie z matematyki, ale wielkie wyzwanie z tyloma nieznanymi, że trudno wyobrazić sobie choćby część jego ewolucji. Nie ma tutaj łatwych rozwiązań. Nie wystarczy wiedza i determinacja. Trzeba więcej! Miłości, cierpliwości, empatii i bycia otwartym na drugą osobę, z którą chcemy dzielić życie.

Czasem łatwiej jest zamknąć drzwi, wymownie zatrzasnąć je komuś przed nosem. Albo uciec. Przed sobą, przed odpowiedzialnością, przed szczęściem i strachem, że to szczęście to jednak ulotne jest i kruche. Czasem można prowokować. Do kłótni, rozstania. Zadawanie ran na oślep lub unikanie konfrontacji nie są jednak dobrymi doradcami.


Czasem wystarczy zapatrzeć się w oczy Tego Mężczyzny lub Tej Kobiety i dostrzec w nich obietnicę wspólnych dni. Tego, że pewnie będą kłótnie o rozrzucanie skarpetek i ciche minuty, gdy od rana usłyszysz o jedno: "kocham cię" za mało. Ale to zawsze znaczy: "mam wszystko". A że wymaga kompromisów? Że czasem trzeba poświęcić trochę siebie?

Nie zadawałam sobie tych pytań, gdy poznałam Sławka. Wiedziałam, że to z Nim chcę być, że to miłość mojego życia. I poszłam za nią. Popłynęłam z nurtem naszych uczuć, mijających dni i tego, jak wiele sobie nawzajem dajemy od siebie. Nie liczę dni gorszych, kryzysów czy rozstań z samego początku. Zamiast tego odmierzam godziny do kolejnego spotkania...


W życiu lepiej jest mieć szklankę do połowy pełną, a w miłości być romantykiem ;)
Cudnej środy!


Ps. Zdjęcia, które wybrałam do tego posta, wykonali Aleksandra Drutel-Jenek wraz Szymonem Jenek! Olu i Szymonie, jeśli kiedyś tutaj traficie, dziękuję Wam jeszcze raz, za to, że tak magicznie zatrzymaliście dla nas dzień ślubu i wykonaliście piękną sesję dwa dni po ;)

Brak komentarzy

Prześlij komentarz